poniedziałek, 3 listopada 2014

#26 p o m o c y

I znów wszystko się sypie. Świat wokół staje się jeszcze bardziej skomplikowany. Tworzą się nowe, trudne sprawy, które da się rozwiązać, ale to nie jest banalne. Ludzie wokół wyjeżdżają i trudno wyjaśnić wszystko to co się między nami zdarzyło. Wszystko się wali. Tylko dlatego, że przez chwile udawaliśmy, że jesteśmy dla siebie ważni. Zachowywaliśmy się jak dzieci i "zaangażowaliśmy" się w coś czego nie ma. W takie wielkie wszystko N I C. Puste. Nic nie warte. Tak jak nasze słowa.  Pocałunki. Dotyk. Twój oddech na mojej szyi. Każdy uśmiech wysłany w moja stronę. I to cholerne spojrzenie, w którym widziałam nutę namiętności mimo, że było wypełnione zabawą, pustką. Widziałam w nich to co chciałam. Robiłam to samo, to czego nie powinnam. Udawałam, że traktowałam to jak zabawę. Nie potrafiłam wyznać prawdy. Bałam się odrzucenia, a teraz? To teraz  b o l  i. Poszło nam zbyt szybko rozwiązanie tej sprawy. Wolałabym żyć w cholernej niepewności i bez bólu w pewnym momencie powiedzieć dość. To nie tak się miało skończyć. Zbyt łatwo, szybko. Nie ma już tego uczucia pożądania, nadziei. Już nie tęsknię, nie potrafię. Ale ukazana prawda boli. 
To uczucie niszczy mnie od środka. Rani. Tworzy jad nienawiści. Na myśl o tym, że będę musiała spojrzeć Ci w oczy rodzi się we mnie strach. Wiem, że wybuchnę. Najpierw Ci powiem co mnie boli i rani, wykrzyczę to najgłośniej jak umiem, a później najzwyczajniej się rozryczę jak mała dziewczynka. 
boje się


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz