sobota, 1 lipca 2017

#45 gdy nie wiesz czy to koniec czy początek

Zawsze nadchodzi ten moment gdy jesteś w kropce. Stoisz w miejscu, a każda podjęta decyzja może być zarówno tą złą jak i tą dobrą. Jeden krok, tylko nie wiesz w którą stronę.
Życie w związku na odległość jest cholernie trudne. Studiowanie w dwóch rożnych miastach, oddalonych o kilkaset kilometrów jest cholernie trudne. Bardzo rani, sprawia ból. Trochę paradoks, bo po raz pierwszy w życiu jest się czegoś pewnym, ale tylko gdy ma się tę osobę obok. Jeśli jest się obok wszystko jest doskonałe, ale jak odległość i szara rzeczywistość wraca nic nie jest dobrze. Nie czujesz obecności, nie tak jakbyś tego chciał. Czujesz pustkę. Są tylko słowa, zapewnienia o uczuciach, ale nie ma czynów, nie na co dzień, nie ma ich na tyle aby w nie wierzyć, aby mieć je za pewne. I wtedy wątpisz, wtedy odpuszczasz, wtedy mniej się starasz, wtedy czujesz, ze to nie przetrwa. A tak cholernie tego chcesz. Przecież tak o tym marzysz. O cudownej wspólnej przyszłości, o tym, ze będziecie razem, ale ta wizja tak szybko znika za mgłą, to tak boli. Gdy w końcu dotykasz tego szczęścia, bo nareszcie minęły dwa tygodnie i nareszcie miało być tak dobrze obrażacie się, wkurzacie, złościcie o każdą głupotę
Nie jest dobrze. Kiedyś nie wiedziałam, że moje szczęście będzie tak boleć. Nie spodziewałam się, że będę szczęśliwa jednocześnie tak mocno cierpiąc, zbyt mocno. Gdy w głowie jest myśl, ze jeszcze tyle miesięcy na taką odległość. Jeszcze tyle miesięcy weekendowej miłości. Chyba jestem zbyt słaba, jestem też zbyt słaba żeby sobie wyobrazić życie bez niego. Życie z nim jest cholernie trudne, życia bez niego sobie nie wyobrażam. Te cholerne słone łzy tak bardzo chcą lecieć jedna za drugą, bo wiesz, że nawet wakacje będą na odległość, bo musisz zostać tu gdzie jesteś i boisz się, że to skończy się tak jak myślisz. Nie dobrze jest za dużo myśleć, ale inaczej się nie da. Myśli to taka studnia bez dna, tylko jakimś cudem te które ranią bardzo często są jak bumerang i wracają. A  momentach zwątpienia w słowa drugiej osoby, po kolejnej złamanej obietnicy, po kolejnym "nie wierzysz mi?", gdy uwierzyłeś na marne wracają ze zdwojoną siłą. Czujesz wtedy tę miłość? Czujesz wsparcie? Wierzysz w przyszłość albo kolejne słowa "przepraszam"? Bardzo martwiące jest to, że na każde z tych pytań odpowiedź brzmi "nie". Takich pytań jest więcej i każde równie mocno rani.
I teraz gdy stajesz przed wyborem, którą drogą iść. Czy kolejny raz poświęcić się dla tej osoby, czy warto? Dlaczego czujesz się zmuszany do podjęcia decyzji zgodnej z czyjąś myślą, opinią, a nie tym czego sam chcesz? Skoro ta osoba tyle razy zawiodła, skoro tyle razy to Ty byłeś osobą, która się poświęca, wierzy, a zostałeś wyrolowany. To uczucie jest cholernie przykre, nie czujesz złości, wściekłości, a tak cholernie przeszywający ból i przykrość i wciąż na nowo dajesz się ranić. Czy tak wygląda szczęście?

wtorek, 7 marca 2017

#44 everything’s a mess

Jeden z najgorszych momentów jakie spotyka człowieka w jego życiu(a przynajmniej mnie) jest wtedy, gdy wsiada do autobusu, tramwaju, stoi, idzie w tłumie i czuje TE perfumy. Tak, to są jego perfumy. Człowieka, który zawładnął całym moim życiem, aż za bardzo.
Mówi się, że czasem, gdy jest się młodym i głupim i popełnia się mniejsze i większe błędy, czasem nawet niektórzy sądzą, że te błędy są ogromne i nie powinny mieć miejsca. Może i mają racje. Może wtedy nasze życie byłoby spokojniejsze, może nie czułoby się tego zapachu perfum i nie byłby on dla nas wyjątkowy. A jednak stało się co się stało, zrobiliśmy coś, ale czy to było błędem skoro wtedy byliśmy szczęśliwi, a teraz stojąc w zatłoczonym miejscu uśmiechamy się. Wspomnienia wracają, a my nie chcemy żeby ten zapach zniknął, chcemy żeby trwał.
Zaciągając się zapachem jego perfum, który zaraz mógł zniknąć wszystko wracało. Każda chwila od początku do końca, każda kolejna uderzała coraz mocniej. Dużo było i jest tych wspomnień, one będą we mnie na zawsze. Niektórzy sądzą, że to da się załagodzić, że są sposoby aby pożegnać przeszłość raz na zawsze. Ja jednak uważam, że nie da się, w końcu to nas ukształtowało. Gdyby nie moja historia z Nim nic nie byłoby takie samo.
Pan X. dał mi tyle dobrych wspomnień, że ciężko je zliczyć, szkoda, że było tak dużo tych złych, ale to nieodłączna część wszystkiego. Przy spotkaniu zapachu jego perfum chciałabym czuć tylko te dobre, ale tak się nie da, wszystkie wracają. Do niedawna mogliśmy razem wszystko, teraz nie możemy nic. Już nawet wyjście razem na piwo nie będzie takie łatwe. Pośmianie się z tego wszystkiego co nas śmieszy, z tego jaki jest ten świat, jak życie potrafi skopać, to wszystko staje się tak bardzo bolącą przeszłością. Mimo, że zarówno ja jak i Pan X. układamy sobie życie bez siebie, nadal jak z nim pisze albo jak do mnie dzwoni słyszę, że tęsknimy za tym jak się lubiliśmy wkurzać nawzajem, za lepszym kontaktem, za głupimi pomysłami. Najgorsze i najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, ze mimo, że jestem szczęśliwa, mimo że kogoś kocham, Pan X. nadal siedzi w mojej głowie. Naprawdę myślałam, że się od tego uwolniłam, myślałam że mam to pod kontrolą, ale jak widzisz, że ta ważna dla Ciebie osoba, która odegrała i odgrywa kluczową rolę w Twoim życiu bierze za niedługo ślub, boli cię to, nie dlatego, że jest szczęśliwa bez Ciebie, ale boli Cię to, że już nie będziecie mogli się razem napić piwa, bo tak, nie będziecie mogli razem się pobawić, choćby jak ostatnio jaka przyjaciele, najlepsi.
Ludzie po prostu czasem odchodzą, bywa to mniej lub bardziej bolesne, jednak czasem jak się wróci do przeszłości, to chce się zmienić bieg wydarzeń, słów, ale po chwili uderza racjonalność i uczucie, że teraz ktoś inny jest ważniejszy i po prostu mimo, że ktoś wyraźnie się podpisał w naszym życiu już nie odgrywa zbyt dużej roli, po prostu od czasu do czasu jest sobie kimś.
Teraz ramiona i silny przytulas kogoś innego tak mocno ogrzewają i dają najlepsze uczucie pod słońcem, teraz pisząc to uśmiecham się dzięki komuś innemu, bo ktoś inny jest moim szczęściem. Tak miało być i tego nie zmienimy. Teraz jest najlepiej pod słońcem, bo kiedyś tak dobrze nie było