wtorek, 9 sierpnia 2016

#43 jak mam uciec?

Pamiętasz zeszłe wakacje? A te poprzednie, a może te sprzed dwóch, trzech lat? Ja pamiętam miałeś dwa tygodnie na każdych. I zawsze w te dwa tygodnie potrafiłeś mnie mieć dla siebie. Jeden sms grubo po północy, specjalny dźwięk, który byłby w stanie mnie obudzić w nocy wtedy gdy wrócisz z imprezy. Byłam głupia, naiwna i zaczęłam rok temu dostrzegać coś więcej. I Ty chyba też. Tylko nie potrafiłeś tego z siebie wyrzucić. Potrafiłeś mieć mnie wtedy gdy było źle, gdy potrzebowałeś towarzystwa, a nikt nie potrafił Ci go dać. Wtedy czułam się dobrze, siedząc i rozmawiając o niczym. Wiesz liczne obietnice o tym, że mnie weźmiesz ze sobą choćby na chwile już nie były wyczuwalne w powietrzu po kilku dniach gdy wyjeżdżałeś i nie dawałeś znaku życia. Bo przecież możesz się odezwać gdy wrócisz. Naprawdę Cię bardzo lubiłam, a chwile spędzone razem? Były świetną przygodą, chciałabym żeby to była tylko przygoda. Tylko widzisz, to jest głęboko we mnie, wcześniej wmawiałam sobie, że przecież tylko Cię lubię i to tylko wakacyjna znajomość, ale wiem, że się okłamywałam. Byłeś moją pierwszą wielka miłością i nadal potrafisz mnie okręcić wokół palca. Jestem z kimś, jestem szczęśliwa, zakochana, jednak Ty, nie wiem co w sobie masz, ale wiem, że coś dzięki czemu nadal jestem Twoja, nie będąc Twoją. Twoje słowa, o tym jak jestem dla Ciebie ważna, jak znaczę dla Ciebie wiele, I niedokończona rozmowa, bo znów po dwóch tygodniach jakby Cię nie było. Widzisz nadal coś czuję i przez to wszystko wątpię w to na czym teraz stoję, wątpię w moją przyszłość. Mieszasz w moim życiu i będziesz mieszał, bo nadal jesteś jedną z ważniejszych osób w moim życiu. Wiesz ile razy miałam otwarte okienko z Twoim imieniem i nazwiskiem? Nie ma Cię 3 dni, a liczba sięga kilkudziesięciu. Wyklepie coś na klawiaturze, skasuje i koniec. Po raz pierwszy zielona kropka przy nazwisku jest tak drażniąca, Nienawidzę tego wszystkiego. Nienawidzę tych komplikacji, no ale kto lubi mieć pod górkę. Może sama sobie komplikuję, ale taka już jestem, dla mnie trzy lata wiele znaczyły, znaczą i będą znaczyć. Po prostu za bardzo Cię polubulam, a teraz nie potrafię od tego uciec,

poniedziałek, 4 lipca 2016

#42 a miało być tak pięknie

Wiecie co jest najgorsze? Bezradność. Gdy chcesz coś zrobić ale nie do końca jesteś w tym przekonany, gdy jedna połowa serca chce tego, a druga czegoś innego. To jest cholernie trudne. To jest najgorsze. Sytuacje gdy jesteś bezsilny wobec samego siebie. Wtedy gdy nie potrafisz podjąć decyzji. Jesteś rozdarty. Kochasz, ale nadal pamiętasz tą pierwszą miłość, która nadal jest tak ważna. Najgorzej jak przychodzi czas w którym się najwięcej działo. Wakacje, na których w zasadzie stało się wszystko. Gdy było tak, tak jak w filmach, Wbrew rodzicom, z falą naciągniętych faktów, we własnej tajemnicy. W tajemnicy, w której było wręcz idealnie. Moment, w którym zdajesz sobie sprawę że jest inaczej. To wszystko co było zostało teraz przekreślone grubą, czarną kreską spod której ledwo co widać. To boli, najgorsze jest to, że to siedzi w Tobie. Jest i już nie tak głęboko jak się wydawało ukrywać, wypływa. We wszystkim. W każdym biciu serca jest coraz bliżej świata. Chcesz krzyczeć, ale nie możesz. Dusisz w sobie krzyk, płacz, stajesz się bezbronny. Bezradny. Rozdarty. Zraniony. Mimo, że masz wszystko, szczęście i miłość są obok, a jednak. Czujesz, że to wszystko teraz jest inne. Czas który kiedyś był upragniony, bo wtedy przychodziło szczęście i czas na sekrety, bo serce tego chciało, tego potrzebowało. A teraz się dusisz powietrzem, które wdychasz. Niby ruszyłeś do przodu, a tak naprawdę nagle zacząłeś się cofać. Wszystko co niewyjaśnione chce z Ciebie wyjść, po prostu chcesz się uwolnić od tego wszystkiego. A najgorsze jest to, że nie chcesz, nie potrafisz. I pochłaniasz kolejnego drinka tylko po to żeby nacisnąć "wyślij" ale to nic nie daje. Umysł jak zwykle zawodzi i jest zbyt racjonalny. Jesteś bezradny, tak bardzo bezsilny. Nie da się uciekać przed niczym. Nigdy. Uczucia, to nie słowo wystukane na klawiaturze, które możesz skasować naciskając backspace. W pewnym momencie, gdy nadchodzi czas w którym one zawsze były najmocniejsze nie wiesz co się dzieje. A człowiek walczy, z samym sobą, bo to co się rozgrywa w nim, jest bezsilnością wobec siebie, swojej przeszłości i wobec tego co było dla nas najważniejsze i nie chce odejść, bo to nie tak miało się skończyć. Ne miało zostać niedopowiedziane.

czwartek, 5 maja 2016

#41 W klatce z kości mięsień wiotki Pulsuje, przyspiesza rytm

Jedną z krzywd jaką sobie ludzie sami wyrządzają jest rozgrzebywanie przeszłości. Pamiętasz tamta złą chwilę albo tamtą? A ta która sprawiła w Tobie tyle bólu? Właśnie, widzisz tam jest czas przeszły? Było, prawda? Odeszło, uporałeś się z tym, powiedziałeś dość i postawiłeś kropkę, tam gdzie już nie było miejsca na przecinek. Jesteś o krok dalej, o pewien dystans do przodu. Mimo tego nadal w tym siedzisz. To jest głęboko w Tobie, a jedyna osoba, którą obwiniasz jesteś Ty. Mimo, że to sprawił ktoś inny szukasz winy w sobie. Tylko to tak nie działa. Czy warto uznawać, ze dla kogoś było się ważnym skoro teraz przez niego cierpimy, czy ten ktoś nas naprawdę szanował?
Jest w Tobie mała rana, malutka, choć zdaje się być większa od Ciebie, jest malutka, bo coś w Tobie walczy i chce żeby to co złe szybko odeszło, bo czeka jeszcze tyle dobrego. Ale my tak przecież nie robimy, my powiększamy ranę szukając jakiegoś głębszego sensu, rozwiązania, gdybamy, walczymy z przeszłością, której nie da się odkręcić. I jest ta większa rana, do której sami się przyczyniliśmy. Po pewnym czasie, udajemy że zapominamy, jesteśmy silni. Kurcze, my nie udajemy, to się stało, wygraliśmy. To nie żart. Jesteśmy silni, pomagamy innym, ktoś w to wierzy, wierzy, że ma oparcie w Tobie. Jednak są momenty, gdy wszystko wydaje się sypać, blizna stara się nas zmanipulować i przypomnieć skąd się wzięła i zaczyna się. Wmawiamy sobie jak bardzo słabi jesteśmy, bezsilni. Najgorszym momentem jest zapełnianie pustki, która jest w nas na siłę. Wydaje się, że jesteśmy sami. Mając wokół tylu ludzi, który mimo wszystko wspierają i są gotowi pokazać jak bardzo dla nich jesteśmy ważni, pokazać, że mimo braku pokrewieństwa jesteśmy rodzeństwem. Nie zapominajmy, że są ludzie, którzy poświecą wszystko żebyśmy byli szczęśliwi. A ci którzy odeszli? Nie zasługiwali nawet na minute, nie zasługiwali żeby nas poznać skoro nie docenili jakimi ludźmi jesteśmy. Kocha się za to jakim się jest. Ludzi się nie zmienia, nie kreuje według własnych oczekiwań, ludzi się kocha za ich odmienność, za bycie sobą, za bycie oryginalnym. 

sobota, 6 lutego 2016

#40 jest inaczej

Zawsze jak byłam mała marzyłam, żeby zostać księżniczka, o tym chyba marzy większość małych dziewczynek. Chciałam być kimś ważnym, kimś kto ma wszytko i kto znaczy tak wiele. Wiedziałam, że to pozostanie tylko marzeniem i nigdy nie będzie się mogło spełnić. Tak mi się wydawało i żyłam w takim przekonaniu przez osiemnaście lat. Dobrze powiedziane "wydawało". Tak naprawdę mogę powiedzieć, że teraz jestem pewnego rodzaju księżniczką, Jego księżniczką. Tak przynajmniej się czuję. Dlaczego? Bo jestem ważna, znaczę dla Niego wszystko i dostaję niesamowitą miłość. Może nazwanie siebie księżniczką jest nie na miejscu i jak mogę mieć o sobie takie mniemanie, ale mam, bo tak się czuje gdy na mnie patrzy. Gest w którym delikatnie obrysowuje moja twarz, a następnie całuje w czoło i powtarza, że jestem piękna sprawia, że czuję się jak księżniczka, osoba najważniejsza. Może jest to nieco dziecinne, ale taka jestem. Jestem dziecinna, a On jest moim dzielnym mężczyzną, który ze mną wytrzymuje, znosi moje humorki i sprawia, że znów chce mi się żyć.
Każda chwila spędzona razem jest magiczna, samo patrzenie w oczy sprawia, ze uśmiech sam się pojawia. Nie mówiąc, o Jego silnym objęciu, które jest moim niebem na ziemi. Uwielbiam przytulić się do niego jak dziecko i czuć, że jestem bezpieczna. Cudownie jest mieć taką osobę, z która można wszystko, z którą najpiękniejsze jest milczenie, z którą nie jest się w stanie być pokłóconym, bo to nierealne gniewać się na siebie, z którą tak dobrze się rozumiemy, z którą przeżywa się najwspanialsze i najważniejsze chwile, wydarzenia w życiu. Po wielokrotnych upadkach odnalezienie swojego szczęścia w drugiej osobie jest jak dostanie nowego życia. Najdrobniejsze rzeczy, które przypominają o Jego obecności. Koszulka przesiąknięta zapachem Jego perfum. Mnóstwo wspólnych zdjęć, biletów do kina, filharmonii czy na łyżwy zawieszonych na tablicy korkowej, na która patrze każdego dnia. Te wszystkie małe czynniki sprawiają, że chce się więcej Chce się poznawać tę osobę bardziej i bardziej. Chce się spędzić z nią resztę życia. Chce się z nią spełniać marzenia. Niepozorny człowiek, którego poznajesz wywraca Twój świat do góry nogami i sprawia, że wiesz jaki jest smak szczęścia.