Mam marzenie. Obudzić się wraz ze wschodem słońca w jego silnych ramionach. Otulona jego ciepłem i miłością. Miłością, której nie ma. Stał się moim małym obiektem marzeń. Marzeń, które nimi pozostaną. Doskonale wiem, że ja i On to by nie mogło być. Czemu tak łatwo się przywiązuje? Czemu tak łatwo ulegam uczuciom? Czemu to On musiał mi pomoc się wyleczyć? Czemu to nie był ktoś z kim mogę być? Na żadne z tych pytań nie ma odpowiedzi. Najzwyczajniej w świecie. Wiem, że jedyne co nas łączy to wakacyjna przygoda. W sumie od samego początku o tym wiedziałam. Byłam gotowa na to, że tak się stanie. Nie mam do niego żalu. Nauczył mnie w ciągu dwóch tygodni jak żyć. Jak korzystać z życia, które nie zawsze umiemy wykorzystać. Pokazał mi, ze czasem trzeba złamać jakiś zakaz rodziców żeby potrafić korzystać z życia. Nauczył mnie jak patrzeć na rozgwieżdżone niebo. Nauczył mnie jak szukać najjaśniejszych gwiazd. Jak znaleźć niektóre gwiazdozbiory. Nauczył mnie tak wiele. Pokazał mi tyle możliwości
. Przez dwa tygodnie potrafił wytłumaczyć, ze życie nie jest łatwe i często opiera sie na ryzyku. Dzięki Niemu wiem, ze warto. Warto wierzyć, warto marzyć, warto żyć. Tak cholernie mu dziękuję, ze otworzył mi oczy. Nauczył mnie inaczej patrzeć na świat. I mimo, że pozostanie na zawsze tylko kolegą jest mi tak cholernie bliski. Tak bardzo Go polubiłam. Dziękuję. Bo kolega jest najlepszym przyjacielem.